środa, 28 stycznia 2015

Trochę o śniadaniach

Nawet dziecko wie, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia :) niestety jestem osobą, która często zapomina o tym posiłku albo zjada śniadanie około godziny 13.... Muszę nauczyć się tego nawyku na nowo. 
Dlaczego warto jeść śniadania:

"Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Daje energię do działań, pracy, nauki. Są tacy, którzy nie wyjdą z domu bez śniadania, ale jest też duża grupa osób którym wystarcza poranna kawa i mogą nic nie jeść do 14.00.

Często robią tak... osoby z nadwagą i otyłe – po pierwsze mają tendencje do jedzenia wieczorem dużych porcji i po prosu nie są głodne. Po drugie chcą „zaoszczędzić kalorie” na później – skoro głód odzywa się u nich w porze obiadu, liczą na to, że nie jedząc rano w sumie w ciągu dnia zjedzą mniej."
Źródło: http://www.doz.pl/czytelnia/a2367-Dlaczego_warto_jesc_sniadania

 Niestety nie działa to w ten sposób, ponieważ, jak dowodzą badania ci którzy jedzą śniadania maja mniejszy apetyt wieczorem i w sumie w ciągu całego dnia zjadają mniej. Ponadto wśród osób, którym udało się zrzucić nadwagę jedzący ten posiłek rzadziej wracają do poprzedniej wagi.

Pełnowartościowe śniadanie powinno zawierać:
1) białko:

  • twarożek,
  • chudą wędlinę,
  • jajka,
  • jogurt.
2) węglowodany - świeże warzywa lub owoce i węglowodany z pełnych ziaren:

  • pieczywo pełnoziarniste,
  • płatki owsiane,
  • musli bez dodatku cukru.

Nie wystarczy kawa z  mlekiem żeby "odhaczyć" białko w śniadaniu. Chociaż ja nie rezygnuję z kawy :D Nie zawsze jem rano "węgle" ale staram się żeby w diecie nie zabrakło białka (prawda jest taka, że bez niego nie zrzucę tych nadprogramowych kilogramów).

 Dzisiaj na śniadanie zjadłam:
jajecznicę z jednego jajka na cebulce do tego kilka plastrów ogórka i kilka pomidorków cherry :) 
Zapowiada się dość pracowity dzień, więc na obiad zadowolę się sałatką myślałam również o jednej z gotowych "zup kremów" , niestety wszystkie w składzie mają ziemniaki i cukier, czyli produkty, których staram się za wszelką cenę unikać. Morał z tego taki, że muszę sama sobie niebawem taką zupę zrobić :)

O tym jednak niebawem, teraz życzę wszystkim dobrego dnia!

*Mizia!
 


wtorek, 27 stycznia 2015

Serek z wanilią

Lubię szybkie, proste, banalne wręcz przepisy. Jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach.

Ser biały + cukier waniliowy + jogurt naturalny.

Widoczna tutaj porcja okazała się dla mnie za duża, obecnie (staram się jeść mniejsze porcje) zmniejszyłabym ilość o przynajmniej 1/3. Biały ser jest bardzo sycący.

O jogurcie już pisałam. Ser miałam swojski (w mieście mało możliwe, ale jak ktoś bardzo chce, to znajdzie). Naturalność zawsze stawiam ponad kaloryczność. Nawet jeśli nie był chudy, to jestem pewna, że był bez chemii.

No i ostatnia istotna sprawa – cukier waniliowy. Niech Was nie zmyli ta nazwa!

Ogólnodostępny produkt wcale nie jest tym, którego mam na myśli. Laska wanilii jest czarna. Zastanawialiście się, dlaczego cukier już nie? To proste – nie zawiera jej. Za to zawiera wanilinę – syntetycznie uzyskiwany aromat. Stosuje się go zarówno w przemyśle spożywczym, jak i kosmetycznym. Co istotne, może powodować podrażnienia. W dodatku jest wpisany w rejestr NIH (National Institutes of Health) niebezpiecznych związków chemicznych.

A co jest napisane na opakowaniach cukrów? Weźmy pierwszy lepszy.


To nie jest cukier waniliowy,
a WANILINOWY. Kolosalna różnica!

Jedyny cukier z prawdziwą wanilią, który znalazłam w sklepie, to ten z firmy Kotanyi, chociaż Kamis też ponoć ma takie w swojej ofercie. Są one oczywiście droższe (ok. 3 zł za sztukę), ale moim zdaniem warto.

Dlatego też prawdziwe lody waniliowe mają czarne kropeczki i inaczej smakują.


Jeszcze lepiej przygotować własny cukier z prawdziwą wanilią, ale o tym kiedy indziej.

^^Miśka

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Obiady

Przed snem przychodzę jeszcze do Was z moją obiado-kolacją. Jeden z moich ulubionych i najprostszych przepisów - warzywa na patelni razem z kurczakiem, dodałam minimalną ilość oleju, ale warzywka puściły sok, więc stąd to "świecenie" się na zdjęciu. A do picia, mój ostatni faworyt - zielona herbata z truskawką. 





Niestety spędzam jutro całe popołudnie w pracy (od 13 do 21), więc musiałam przygotować coś gotowego (żeby nie wylądować w Maku lub nie skończyć z "zupką chińską"), tu z pomocą przychodzi mi moje ostatnie odkrycie w Lidlu (podobna jest w Biedronce) - filet z makreli wędzony na gorąco. Po pierwsze cena - w granicach 4zł za opakowanie. Po drugie - mięsko jest naprawdę pyszne, mięciutkie, dobrze przyprawione. Po trzecie - mało ości.
Oczywiście mam świadomość, że to makrela, więc nie będzie droga, ale jestem dość wybredna jeśli chodzi o ryby. A ta trafia dokładnie w mój gust :). Szukajcie na półkach czegoś takiego:

 Warto wspomnieć o składzie:  filety z makreli wędzone na gorąco, sól, zioła prowansalskie, marchew suszona, papryka suszona.
Ani słowa o cukrze!

Jest na tyle sycąca, że na pewno wystarczy mi jako obiad :) . Na deser jogurt naturalny ze stewią i cynamonem lub konfiturą i więcej do szczęścia nie trzeba! :) No może weekendu ;) 



#Mizia


Jogurt z dodatkami

Coś dobrego na szczyt lenistwa. Jogurt naturalny + 1,5 łyżeczki konfitury malinowej. Mniaaam. Od jakichś dwóch lat nie jadam jogurtów smakowych. Mają one mnóstwo niepotrzebnych składników (w tym przede wszystkim cukier). Te czerwone barwione są koszenilą (jak zresztą większość przetworzonych produktów w tym kolorze), inaczej zwaną kwasem karminowym, która pozyskiwana jest z suszonych
i zmielonych robali.
W sumie lepsze to, niż kolory z laboratorium, ale jednak wolę szukać alternatywy.

Jogurt naturalny wybieram bez dodatku mleka w proszku. Wśród produktów dostępnych w sklepach znajdują się te dwa, które zdecydowanie polecam (w składzie jedynie mleko i bakterie).


Wiadomo, że najlepiej byłoby mieć konfiturę robioną samemu. Ja niestety nie mam ani odpowiednich owoców w ogrodzie, ani czasu na takie rzeczy. Wybrałam niskosłodzoną konfiturę z malin z Łowicza. Sporządzono ją z 60 g owoców na 100 g produktu. Łączna zawartość cukru 40 g na 100 g produktu. Będę szukać czegoś o lepszym składzie, ale nie jest źle (porównując do zwykłego dżemu), a biorąc pod uwagę fakt, że użyłam jedynie 1,5 łyżeczki, można wybaczyć sobie cukry w niej zawarte.


Źródło wykresu: http://www.tabele-kalorii.pl/wykresy/konfitura-z-malin-niskoslodzona-lowicz.png

Edit: znalazłam lepszą! Herbapol!

Łowicz, składniki: maliny, cukier, substancja żelująca - pektyna, substancja zagęszczająca - guma guar, regulatory kwasowości - kwas cytrynowy, cytrynian trisodowy, przeciwutleniacz - kwas askorbinowy.

Herbapol: maliny (odmiana polka), cukier, woda, substancja żelująca: pektyny, regulator kwasowości: kwas cytrynowy.
Owoców tyle, co w Łowiczu (60 g/100 i 43 g cukru).

Jeszcze zdrowszą alternatywą jest połączenie jogurtu naturalnego z owocami. U mnie ostatnio połowa banana (mało dojrzałego, bo takie mają niższy indeks glikemiczny [o tym jeszcze będę pisała]) i połówka pomarańczy. Fajnie równoważą się smakowo.

^^Miśka

Kilka słów o "głodzeniu się" i "niegłodzeniu się"

Nie znam się na liczeniu kalorii, nigdy tego nie robiłam i w najbliższym czasie raczej nie zacznę, bardziej zależy mi na świadomym jedzeniu, oczywiście nie uważam, że liczenie kalorii jest czymś złym. Każdy ma swój sposób, najważniejsze, żeby nam smakowało i żebyśmy nie chodzili głodni! Bo głodzenie się to nie jest żadne rozwiązanie. Dlaczego?

„Głodzenie się to jeden z najstarszych i najprostszych sposobów odchudzania się. Głodówki są też metodą oczyszczania organizmu z toksyn i szkodliwych produktów przemiany materii. Niestety, długotrwałe głodzenie się może być niebezpieczne dla organizmu i prowadzić do szeregu niepożądanych dolegliwości, jak: zawroty głowy, nudności, osłabienie, permanentne zmęczenie czy bóle brzucha. Coraz częściej młode osoby, szczególnie nastolatki, głodzą się, gdyż chcą wyglądać jak modelki i gwiazdy show biznesu. Tymczasem nieprzemyślane głodówki mogą przyczynić się do rozwoju zaburzeń odżywania się.”

Co więcej:

„Drastyczne ograniczenie spożywanych pokarmów daje tylko pseudo-pozytywne efekty. Owszem, po jakimś czasie zmniejsza się obwód w niektórych partiach ciała i spada masa ciała, ale da się zaobserwować też wiele skutków ubocznych radykalnych diet, jak osłabienie, brak siły, chroniczne zmęczenie, apatia, drażliwość, zawroty głowy, omdlenia, bóle brzucha. Dolegliwości somatyczne stanowią sygnały ze strony ciała, że nie dzieje się z nim najlepiej, że kurczą się rezerwy energetyczne, że trzeba zacząć zdrowo się odżywiać. Tymczasem osoby zachęcone efektami odchudzającymi kontynuują głodówki, ignorują niepokojące objawy, skazując się na stopniową degradację organizmu. Spadek masy ciała w dużej mierzy wynika z redukcji wody w organizmie i z utraty tkanki mięśniowej. Tak naprawdę „pokłady tłuszczu” nie zostają naruszone, gdyż w sytuacjach nagłego spadku wagi organizm spowalnia procesy metaboliczne.
Mechanizmem obronnym organizmu staje się zwolnienie przemiany materii i ochrona nagromadzonych zapasów tłuszczu. Organizm jest mądry i potrafi zabezpieczyć się na „czarną godzinę” tak, jakby wychodził z założenia, że lepiej mieć trochę energii w postaci tłuszczyku w sytuacjach krytycznych, wymagających wykorzystania znacznych zasobów energetycznych.”



Tyle teorii.

Jestem zwolenniczką, jedzenia ŚWIADOMEGO tj. łączenia wartości odżywczych w sposób przemyślany i rozsądny. Wtedy nie musimy opierać się na tabeli kalorii, nasz organizm nie musi walczyć, jesteśmy pełni energii i dieta staje się przyjemniejsza :) 
Niestety nie ma jednej skutecznej diety dla wszystkich, każdy, kto chce stracić kilogramowy nadbagaż musi sam poznać na tyle swój organizm, żeby dowiedzieć się, co powoduje spadki, co wzrosty. Czego unikać, a na co można sobie pozwolić. 

U mnie dzisiaj białkowe śniadanie .
Bułka otrębowa (przepis zaczerpnięty z diety proteinowej, bo przecież chodzi o to żeby inspirować się i mieć otwarty umysł. Nawet jeśli jesteśmy przeciwni tej diecie to przecież nie znaczy, że nie można "ukraść" jakiejś choćby małej części). 

Przepis na bułkę otrębową:

2 łyżki otrębów owsianych
1 łyżka otrębów pszennych
1 jajko 
1 łyżka jogurtu naturalnego (próbowałam ze śmietaną, z maślanką, nawet z mlekiem - ze wszystkim wychodzi :) )
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia lub sody
przyprawy (sól, papryka słodka, oregano,  co kto lubi)

Wszystko mieszamy w małej miseczce szklanej. Wkładamy do kuchenki mikrofalowej na niecałe 4 minuty - z doświadczenia wiem, ze wystarcza 3,5. 

Bułkę można jeść ze wszystkim :) myślę, że nawet z dżemem by dobrze smakowała (o ile nie przyprawimy jej ziołami, chociaż są różne gusta ;) )

Wracając do mojego śniadania, bułkę posmarowałam twarożkiem, dałam kilka plastrów wędzonego kurczaka. Do tego pomidorki koktajlowe i kakao. Śniadanie mistrzów :) 


Żeby nie być gołosłownym oto moje śniadanko:



Mz

Nasz wspólny początek

Z potrzeby zmiany życia, zmiany siebie – nie od jutra, a od dziś! W naszych głowach narodził się pomysł stworzenia wspólnego bloga, by móc się wspierać w doskonaleniu się i walczyć z lenistwem. Każda z nas będzie miała swój kolor – ja fioletowy, Mizia – zielony. Jestem dobrej myśli, wierzę, że to początek wielkiej zmiany, na którą będą się składać zmiany malutkie, maluteńkie, prawie niewidoczne, a jednak ważne. Będzie to o nas, o naszej walce z kilogramami, motywacji, a także ćwiczeniach i przepisach preferowanych przez nas.

Moja historia jest długa, kompleksami sięga do podstawówki. Niestety dopiero na studiach (po odpowiednio wielkim przybraniu na wadze) odkryłam, że można i TRZEBA inaczej. Od kilku lat próbowałam walczyć, jednak różne czynniki mi przeszkadzały. Zaczynałam pełna entuzjazmu, z czasem było jednak coraz gorzej. Uciekałam na widok wagi, a słowo dieta było dla mnie jednym z najbardziej frustrujących. Zaczęłam mieć problemy z hormonami, to tylko pogorszyło sprawę. Powoli jednak dojrzewałam do zmiany. Zaczęłam więcej interesować się zdrowym stylem życia, ćwiczeniami oraz dietą – nie taką, która w ciągu miesiąca pozwoli nam zgubić 10 kg (zresztą nigdy takiej nie stosowałam), ale taką na całe życie –> zdrową. Miałam swoje wloty i upadki, miałam chwile zachwycenia („schudłam, w końcu czuję się atrakcyjnie”) i utraty sił („nie mogę patrzeć w lustro”). Dziś wiem, że trzeba WALCZYĆ. Zmiana trybu życia nie jest karą. To metoda na życie, która niesie nam zdrowie i radość. Z taką myślą zaczęłam ten rok. Bez postanowień na rok 2015, a raczej z postanowieniem na resztę życia. Będę walczyć!

Kilka słów ode mnie, mianowicie kilka rzeczy, które musiałam sobie uświadomić zanim naprawdę serio podeszłam do diety. Pierwsze i najważniejsze: dieta to nie kara! Fakt, nie jest to nagroda ;) To decyzja, a im bardziej świadoma, tym lepiej dla nas. Świadomość nie tyczy się jedynie świadomości własnego ciała – jego niedoskonałości i tego, co musimy/chcemy zmienić, ale również tego, co jemy i tego, że dieta to decyzja, ale nie na miesiąc, dwa, w najlepszym wypadku na 0,5 roku, TO DECYZJA NA CAŁE ŻYCIE. Jeśli (tak jak ja) masz skłonności do tycia, to nie stracisz ich razem z utratą kilogramów. Dlatego też jeśli po zrzuceniu 5/10/20kg wrócisz do złych nawyków, to mam dobrą radę. Oszczędź czas, nie zaczynaj diety. Bo to po prostu nie ma sensu…. Uwierzcie mi schudnąć jest bardzo łatwo, dużo trudniej jest wagę utrzymać (wiem coś o tym). Dlatego powtarzam jeszcze raz dieta to nie kara! Jest to istotne, ponieważ wiele z nas tak pojmuje dietę. Stąd później podjadanie – myślimy należy mi się, bo tyle wytrzymałam/wytrzymałem na zdrowym jedzeniu. Słowo klucz to – ZDROWE! Nasze zdrowie i dobre samopoczucie są najważniejsze. Jedząc zdrowo, dbając o siebie, swoje ciało, jednocześnie sami nagradzamy swoje „wysiłki”. Zmieniamy się nie tylko fizycznie, ale i psychicznie :) widząc zmiany – odczuwamy satysfakcje i jesteśmy szczęśliwsi. Świadomość walki też (dla mnie jest motywująca), wiem, że robię coś dobrego, coś dla siebie, lubię to uczucie, wiem, że może nie jutro, ale za jakiś czas zacznę zauważać zmiany. A nic tak nie cieszy jak luźne spodnie :D Uff.. chyba nie jestem zbyt dobra w motywowaniu, ale wiem jedno – jeśli serio podejdziemy do zmian, wtedy na pewno się uda. I właśnie o tym będzie ten blog, także czekajcie na szczęśliwe zakończenie.

Tymczasem jednak musimy rozpocząć naszą historię: diety, zmian, walki o lepszą wersję siebie :)!

Miśka & Mizia