poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Co teraz?

Przechodzę kryzys. Płaczę, bo nie mogę na siebie patrzeć. Niestety marzec nie był dla mnie owocny.Stąd brak zestawienia. Według mojej wagi przytyłam kilogram. Do dupy, nie?

Problem jest złożony. Niestety każdy mały grzech odbija się na mnie. Teraz wiem, że to walka na całe życie. Bez pozwolenia na dłuższe chwile słabości. Moje hormony maksymalnie zwalniają metabolizm. Nic nie pomogą ćwiczenia, jeśli nie będę pilnować jedzenia.

Stanęłam więc przed porażką. Mała bitwa została przegrana. Mam ochotę się poddać. Nie widzę efektów. Ale wiem też, że nie mogę sobie na to pozwolić. Co jeśli się poddam? Będę grubasem przez całe życie!!!

Stanęłam więc przed pytaniem. Chcę być gruba i to akceptować, czy chcę być szczupła i podjąć się walki?

Czy będę potrafiła zaakceptować siebie-grubasa? Siebie otyłą, niemogącą się zmieścić w większość ciuchów? Czy będę szczęśliwa? Proces tycia się nie zatrzyma. Jeśli teraz czegoś nie zrobię, będę coraz grubsza.

Czy taką siebie chcę?

NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Czas opłakać porażkę, otrzeć łzy i PRACOWAĆ dalej!

Wytrwale!!!

Bo muszę.
Bo nie mogę inaczej.
Bo chcę.

^^Miśka

sobota, 28 marca 2015

Warto ćwiczyć?

Ostatnio Grubaska (http://grubaskawmalymmiescie.blog.pl/35-powodow-dla-ktorych-warto-cwiczyc), która swoją drogą od dawna gruba już nie jest (zazdrość i podziw!) opublikowała 35 powodów, dla których warto ćwiczyć. Postanowiłam ją zacytować.

Warto ćwiczyć bo…
  1. Aktywność fizyczna wprawia człowieka w lepszy nastrój.
  2. Treningi pomagają utrzymać odpowiednią wagę.
  3. Ćwiczenia sprawiają, że stajemy się atrakcyjniejsi fizycznie niż byliśmy dotychczas.
  4. Ćwiczenia poprawiają zdolność do przyswajania wiedzy, do uczenia się.
  5. Dzięki ćwiczeniom budujemy poczucie własnej wartości.
  6. Ćwiczenia poprawiają nasze zdolności psychiczne.
  7. Aktywność fizyczna wzmacnia układ odpornościowy.
  8. Ćwiczenia redukują stres.
  9. Treningi czynią z nas szczęśliwych ludzi.
  10. Ćwiczenia opóźniają proces starzenia się.
  11. Regularny wysiłek fizyczny poprawia koloryt naszej skóry.
  12. Ćwiczenia wpływają korzystnie na wydajność naszego snu.
  13. Ćwiczenia poprawiają pracę, funkcjonowanie naszych stawów.
  14. Treningi poprawiają moc, siłę naszych mięśni.
  15. Aktywność fizyczna wyostrza naszą pamieć.
  16. Ćwiczenia pomagają kontrolować nasze nałogi.
  17. Dzięki aktywności stajemy się pewniejsi siebie.
  18. Treningi wydłużają nasze życie, dzięki nim możemy dłużej pożyć i cieszyć się naszym jestestwem.
  19. Ćwiczenia wzmacniają kości.
  20. Ćwiczenia wzmacniają serce.
  21. Ćwiczenia zapobiegają przeziębieniom.
  22. Ćwiczenia poprawiają poziom cholesterolu.
  23. Aktywność fizyczna obniża ryzyko zachorowania na nowotwór.
  24. Treningi obniżają wysokie ciśnienie krwi.
  25. Treningi zmniejszają ryzyko zachorowania na cukrzycę.
  26. Dzięki ćwiczeniom walczymy z demencją (demencja = otępienie, spowodowane uszkodzeniem mózgu, znaczne obniżenie się sprawności umysłowej)
  27. Ćwiczenia uodporniają człowieka na ból fizyczny.
  28. Aktywność fizyczna chroni przed popadnięciem w stan depresji.
  29. Ćwiczenia zapobiegają utracie mięśni.
  30. Ćwiczenia poprawiają dopływ tlenu do komórek.
  31. Treningi maja wpływ na samokontrolę. Dzięki nim lepiej radzimy sobie z emocjami.
  32. Aktywność fizyczna zmniejsza poczucie zmęczenia.
  33. Ćwiczenia zwiększają popęd seksualny i satysfakcję z „pożycia łóżkowego”.
  34. Treningi czynią życie bardziej ekscytującym.
  35. Ćwiczenia poprawiają JAKOŚĆ ŻYCIA.
Dzięki Kala!

PS GOSLINGOWI SIĘ NIE ODMAWIA!

^^Miśka

niedziela, 1 marca 2015

Rachunek sumienia - luty 2015

O ile ze stycznia byłam bardzo zadowolona, o tyle z lutego już niekoniecznie... Sporo przeszkodziło mi w ćwiczeniach... Wyjazdy, złe samopoczucie, choroba, a w końcu także własne lenistwo i skłonność do wymówek. No nic. Mam za swoje, w marcu będę bardziej uważać na swoje odżywianie i pilnować ćwiczeń.
Założyłam, że w lutym schudnę przynajmniej 2 kg, ale wiedziałam, że to wersja optymistyczna, bo moje ciało jest niestety niezbyt przychylne w kwestii tracenia wagi. Nie ma tragedii, bo nie przytyłam, ale wiem, że w marcu muszę się bardziej postarać.

Do rzeczy. W lutym na 28 dni przećwiczyłam jedynie 4. Udało mi się zrzucić ok. 1,2-1,5 kg (może nie jest to zbyt wiele, ale zawsze coś; poza tym razem z wynikami ze stycznia daje niemal 5 kg mniej, a to już sporo).

Według moich pomiarów z biustu umknął mi 1 cm, z brzucha 1 cm, z bioder 3 cm, z ud 2 cm. Talia bez zmian.

Podsumowując... Jestem zadowolona w stopniu średnim, bo powinnam zrobić więcej. Nie udało mi się w pełni zrealizować założonych celów. Z drugiej strony cieszę się, że mimo wszystko zgubiłam ponad 1 kg i kilka cm. To zawsze mały kroczek ku wielkim zmianom.

Dzisiaj odpuściłam dietę zupełnie. Babcia świętuje urodziny, więc był tort. Wieczorem zaserwowałam sobie pół paczki popcornu i pół szklanki coli (to straszny syf, ale jakoś miałam ochotę). Grzeszki, grzeszki... Więcej nie będę.

Cele na marzec:
- schudnąć przynajmniej 2 kg,
- ćwiczyć przynajmniej 3 razy w tygodniu,
- pić więcej wody,
- bardziej kontrolować jedzenie (jego jakość i ilość),
- budzić się wcześniej i jeść bardziej regularnie.

Do dzieła!


^^Miśka

wtorek, 24 lutego 2015

Dziennik Diety

Kolejny post z serii o wszystkim i o niczym, zacznę od mojego Dziennika Diety, który założyłam dzisiaj. Wspominałam wcześniej, że zapisywałam, co jem w kalendarzu, ale muszę w nim zostawić miejsce na inne zapiski, więc przeniosłam się do zeszytu. Oto on:



  




Mój obiad:


Kotlety mielone - indycze mięso, płatki owsiane lub otręby, cebulka i jajko. I da się bez bułki tartej :)
Czas dołączyć do tego wysiłek fizyczny :) Chcę wrócić do biegania, buty mam, w czwartek w Decathlonie chcę kupić leginsy :)

Dzisiaj na stronie Prawdziwe Kobiety Mają Krągłości przecztytałam ciekawy artykuł, odsyłam Was do niego:


Każdy z nas musi znaleźć swój sposób na dietę, zdrowy tryb życia lub po prostu sposób na życie ;)

Powodzenia rozleniwieni!

*Mizia*

czwartek, 19 lutego 2015

Nie rezygnuj

Mizia wyjęła mi parę rzeczy z ust. 
Przede wszystkim kwestia umiaru, który jest najważniejszy! Cóż, powtarzane wiele razy zdanie, że jeden grzeszek nie sprawi, że przytyjesz tak samo jak jeden zdrowy posiłek nie sprawi, że schudniesz, jest najprawdziwszą prawdą.

Jeżeli wiesz, że potrafisz się powstrzymać przed zjedzeniem całej czekolady, weź kostkę. Jeżeli nie, lepiej sobie daruj. A jeśli nastała chwila słabości i czekolada jakimś dziwnym sposobem zniknęła, nie uznawaj, że to zielone światło po więcej. Takie wyskoki są niekorzystne, to prawda, ale jeśli się już zdarzą, nie wolno odpuszczać. Trzeba działać dalej! Jedna noc i kilka ptasich mleczek, druga taka noc, trzecia... dwa tygodnie i masz kilogram do przodu. A zgubić już nie będzie tak łatwo. Niestety, osoby z tendencjami do tycia muszą w kwestii pokarmowych grzechów być wobec siebie bardzo surowe.

Temat drugi  ćwiczenia. Zawaliłam. Nie ćwiczyłam prawie dwa tygodnie. Najpierw nie miałam czasu (głupia wymówka), potem byłam chora. Co teraz? Nic!!! Żałuję i POPRAWIĘ SIĘ. Nie ma innego wyjścia z tej sytuacji. NIE MA.

Dlaczego ćwiczenia są takie ważne? Mówią w końcu, że dieta to 70% sukcesu. Racja, ale ważne są też: ciało, które ma nabrać jędrności, kondycja i wydolność, a przede wszystkim samopoczucie. Witajcie, kochane endorfiny! Poza tym, dość istotna sprawa  im więcej tkanki mięśniowej mamy, tym większe jest nasze zapotrzebowanie energetyczne, więc łatwiej będzie nam schudnąć. To szansa na wyjście z błędnego koła ociężałości i bezsensownych diet.


Co do bezsensownych diet. Nigdy nie wierzcie w cuda. Wspaniale czyta się o możliwości schudnięcia 10 kg w miesiąc, ale jest to najgorsza rzecz, jaką można zrobić (o ile w ogóle jest możliwa). To skazanie się na pewny efekt jojo i szok dla organizmu. Z reguły pozbywamy się w tym czasie wody (może to wywołać nawet niebezpieczne odwodnienie), a wypacane kropelki nie są naszym tłuszczykiem (nigdy nie są, o czym warto wiedzieć) i zamiast cieszyć, jedynie osłabiają. STOP! 

NIE dla wszystkich pierdół w tym stylu. Nie można chudnąć w tak szybkim tempie nie robiąc sobie krzywdy. NIE dla diet jednoskładnikowych, dla cudownych diet, szamańskich sposobów. NIE dla czarodziejskich suplementów! NIE NIE NIE.


Racjonalny sposób odżywiania (zdrowy!), ćwiczenia, pielęgnacja ciała, unikanie używek. Hasła powtarzane od lat. To takie oczywiste, a tak łatwo o tym zapomnieć... Nie dajmy się czarować. Jedyne, co może nam pomóc w walce z kilogramami, to nasze działanie.

^^Miśka

wtorek, 17 lutego 2015

Czy rozmiar ma znaczenie? I kilka refleksji o wszystkim :)

Podchodzę do tej notki, jak przysłowiowy pies do jeża. Jest wiele spraw, które chcę poruszyć. Wiele myśli, refleksji, czasami przepisów. 

Mamy połowę lutego... ciągle trzymam się diety, chociaż niestety muszę się przyznać do drobnych odstępstw - grzane wino w zeszłym tygodniu było jednym z nich. Nie pochwalam tego, ale też nie uważam, że z tego powodu mam klęczeć w grochu. Co więcej, takie "odstępstwa" czy "grzeszki" to dobra lekcja. Tak lekcja, dzięki temu sprawdzamy swoją wytrzymałość, ponieważ bardzo łatwo ulec, a później idzie już lawinowo. Błędne koło: "pozwoliłam sobie na coś niedozwolonego no trudno, skoro tak to nic więcej się nie stanie jak zjem jeszcze batona" (przykładowo). Nic bardziej mylnego! Nie chodzi o to żeby być zupełnie restrykcyjnym, bo ma to drugie dno: nasz organizm przyzwyczai się do tego tak bardzo, że po zrzuceniu zbędnych kilogramów dosłownie dostanie świra, zacznie magazynować. I niestety cała dieta ..... (dokończcie według uznania). Cały sekret tkwi w tym żeby znać umiar, grzane wino, kostka czekolady czy ciastko nikogo nie zabiło. Ważne żeby nie były to: cała czekolada czy opakowanie ciastek. Pozwoli to uniknąć efektu jojo, nie tylko dlatego, że nasz organizm będzie reagował szokiem, a przede wszystkim dlatego, że nauczymy się dobrych odruchów. Tak jak już mówiłam, sekret tkwi w tym żeby znać umiar!
Jednak w celu zminimalizowania ilosci odstępstw od diety, zaczęłam prowadzić dziennik odżywania, w nim zapisuje co jem i co pije. Póki co zapisuje to w kalendarzu, jednak być może przeniosę te zapiski do zeszytu. Mam nadzieję, że dzięki temu łatwiej mi będzie (jak na razie tak jest) kontrolować co jem i czy wypijam 1,5 l płynów dziennie. Poza tym można w nim również zapisywać ćwiczenia. Wiem, że u niektórych dziewczyn to się sprawdza, dlaczego więc u mnie miałoby nie pomóc?

No i ostatnia informacja, mały sukces, udało mi się zmieść w spodnie rozmiar mniejsze :) w które jeszcze w grudniu nie było opcji żebym przecisnęła szynki zwane udami. Teraz pasują jak ulał :)
i chociaż rozmiar nie jest sprawą najważniejszą....


Yeah, my momma she told me don't worry about your size
She says, boys like a little more booty to hold at night
You know I won't be no stick figure, silicon Barbie doll,
So, if that's what's you're into
Then go ahead and move along!
 


Tyle ode mnie! Obiecuję następnym razem notkę bardziej konstruktywną :)!


*Mizia! :)

piątek, 13 lutego 2015

Musli z jogurtem I

Dzisiaj biegnę z nową przepisową improwizacją.

Dwa plasterki ananasa, dwie łyżeczki otrębów żytnich, trzy łyżeczki amarantusa dmuchanego, dwie łyżeczki jagód goi, łyżeczka ziaren słonecznika, jogurt naturalny.

Ananas świeży (to pozwala nam uniknąć syropu z cukrem, a w lodówce całkiem obrany posiedział mi trzy dni).

Przestawiam bohaterów dzisiejszej kolacji: jagody goji i amarantus dmuchany.

JAGODY GOJI

Mają mnóstwo witaminy C. Można się sporo naczytać na temat ich pozytywnego działania (pojawiają się też opinie negatywne, cóż... trudno stwierdzić, kto ma rację, jednak zawsze można spróbować samemu; przykładowy artykuł pełny wątpliwości tutaj). UWAGA! Nie wolno ich spożywać w nadmiernych ilościach!

AMARANTUS DMUCHANY

Leciutki, gotowy do spożycia od zaraz (w przeciwieństwie do zwykłego, którego trzeba ugotować).

Cenne właściwości, czyli co w sobie kryje?
Amarantus zawiera więcej pełnowartościowego białka niż soja i mleko, więcej żelaza niż szpinak, magnezu i tryptofanu niż czekolada, więcej błonnika niż owies, więcej nienasyconych kwasów tłuszczowych niż inne zboża i więcej skwalenu niż tran pozyskiwany z wątroby rekina i oliwa. 
A do tego bardziej lekko strawną skrobię niż kukurydza, witaminy antyoksydacyjne A, C, E i z grupy B, cynk, potas, fosfor, kwas foliowy. W jego ziarnie nie ma glutenu, może być więc bezpiecznie spożywany przez osoby z jego nietolerancją - alergików i chorych na celiakię.
Jak wpływa na nasz organizm?
Reguluje gospodarkę lipidową i obniża poziom cholesterolu, zmniejsza ryzyko miażdżycy i chorób układu krążenia, wystąpienia zatorów, zawałów serca oraz udarów mózgu. Wspomaga przyswajanie wartościowych substancji z pożywienia i podnosi naszą odporność, co jest szczególnie istotne w okresie przesilenia wiosennego (jego skutki odczuwalne są już w lutym).
Źródło:http://www.styl.pl/zdrowie/diety/news-amarantus-zboze-xxi-wieku,nId,317306#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Jedna łyżka (3 g) ma 12 kcal. Co ważne, ma sporo błonnika i białka. Już wiem, że zostanie u mnie na dłużej;)

^^Miśka

niedziela, 8 lutego 2015

Pozytywnie :)

I jak tam rozleniwieni?


U mnie powoli, ale do przodu. Miśka zmotywowała mnie piątkowym postem i ruszyłam 4 litery... no i poszłam na zumbę :) poszłam jest tu bardzo ważnym słowem, bo w jedną i drugą stronę miałam ponad 3km, więc podwójny trening! Niestety nie potrafię się zmotywować żeby ćwiczyć w domu.. ale planuję to zmienić! 

Poza tym w końcu kupiłam baterię do wagi... no i szału nie ma, ale myślałam że będzie dużo gorzej. Za mną już prawie 6kg :) Teraz będzie mi łatwiej pilnować diety :) bo widzę efekty :)

Robię sobie małe wyzwanie, do piątku maksymalnie ograniczam węglowodany. Wymaga to ode mnie systematyczności w przygotowywaniu posiłków do pracy, ponieważ ostatnio "szłam na łatwiznę" i kupowałam gotowe sałatki w bufecie. Oczywiście brałam takie, które uznałam za najzdrowsze, ale niestety były w nich: olej, makaron, majonez... A te składniki powinnam wyeliminować z diety.
 Dlatego na jutro do pracy przygotowałam: 
  • kiełbaski z biedronki:


















Są pyszne, ich jedyną wadą jest cena... takie opakowanie kosztuje niecałe 10zł, no ale mają świetny skład, więc warto. Zwłaszcza, że takie opakowanie wystarcza mi na 3-4 dni.
  • Bułka otrębowa 
  • jogurt naturalnym, dodam do niego cynamon i stewię i będzie zdrowy deser :) 
Poza tym planuje przed czwartkiem znaleźć przepis na dietetyczne pączki. Oksymoron? Być może... ale będę szukać :D! Jak znajdę na pewno się z wami podzielę odkryciem :)

Jedno wiem na pewno, nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy chcieć i nigdy się nie poddawać!




piątek, 6 lutego 2015

Nie chce mi się?

Siedziałam dzisiaj zniechęcona do jakiegokolwiek działania. Pomyślałam, że nie podniosę tyłka, nie dam rady. Ogarnęła mnie stagnacja. Co robić? Jak walczyć z poczuciem niechęci i niemocy? Z tym paskudnym rozleniwieniem?

Dziś na pomoc przyszedł mi nowy post znajomej, z bloga http://grubaskawmalymmiescie.blog.pl. Kala osiągnęła coś niesamowitego, schudła ponad 40 kg. Co najlepsze, nadal walczy o swoją figurę i motywuje swoim działaniem innych. Czasem warto poszukać motywacji na zewnątrz.

W pełni zgadzam się z tym, co napisała. NIE MA, ŻE BOLI! Zacytuję fragment, który trafił wprost do mego serca:
Nie masz wystarczająco silnej wolni? Inni zniechęcają Cię do działania? Przepraszam Cię bardzo, ale ponoć chcesz coś zmienić, tak? Ponoć chcesz poczuć się lepiej we własnym ciele, chcesz być szczęśliwym?  Tak więc weź się w garść i przestań chrzanić głupoty. Chcieć to móc. I koniec. Nie ma innej rady, nie ma innego wytłumaczenia. Albo walczysz albo nie. Albo gonisz za marzeniami albo czekasz na cud. Upadasz, podnosisz się, upadasz, podnosisz i wygrywasz. Proste.
(http://grubaskawmalymmiescie.blog.pl/koza-myslala-i-zdechla-czyli-kilka-slow-na-tematy-motywacji/)

Takim to sposobem podniosłam swój tyłek i zaczęłam ćwiczyć. Inaczej się nie da! Nie lubisz ćwiczyć? To się do tego zmuś. Nie lubisz konkretnych ćwiczeń, które wykonujesz? To znajdź inne! Jest ich mnóstwo!

Wcale nie będzie łatwo. Niekoniecznie będzie przyjemnie. ALE efekty są tego wszystkiego warte. Oprócz wielkiej satysfakcji pojawia się duma, kiedy ubywa kilogramów i centymetrów.

Podobnie jak Grubaska z małego miasta, ja też mam paskudną przemianę materii, też muszę się bardzo pilnować. To trudne, szczególnie kiedy się zaczyna walkę. Potem jest trochę łatwiej, ale NIGDY nie wolno odpuszczać.

To co? Nie od jutra, nie od nowego tygodnia. Zmieniamy się od dziś!

^^Miśka

środa, 4 lutego 2015

Zumba!


To była miłość od pierwszego razu :D! Chociaż przyznam szczerze, że na samym początku byłam do niej nastawiona bardzo.. sceptycznie? Taniec kojarzył mi się z tańcem towarzyskim, współczesnym albo baletem (plus cała reszta gatunków tanecznych). Na aerobik czy fitness nie chciałam chodzić, nie tyle z lenistwa, co z braku zainteresowania ;) Ta forma sportu mnie nudziła, po prostu. Nie odpowiadało mi ćwiczenie do muzyki, bo nie miało to nic wspólnego z tańcem. A nagle w mediach zaczęło być głośno o nowej formie fitnessu - zumbie. Taniec i fitness, myślałam, że to nie dla mnie. Nic bardziej mylnego :) Przekonałam się do pierwszych zajęć dzięki znajomym, które sobie to chwaliły. Stwierdziłam - co mi szkodzi? I to był strzał w 10!



1) Muzyka:

 

















Mnie sama muzyka porywa do tańca :D!

2) Kroki, nic skomplikowanego, a można naprawdę się zmęczyć.  Nie jest to jakaś wyższa forma tańca, ale tu o zabawę chodzi! A ta jest świetna :) I można fajnie pobujać bioderkami.

3) Sprawia, że czuję się bardzo kobieco i moja pewność siebie na tym korzysta, a to za sprawą rozkołysanych bioder i muzyki. Bardzo to lubię i w żadnych innych ćwiczeniach tego nie odnajduję :)


To są 3 powody, dla których ja chodzę na zumbę! Może Ty masz (albo znajdziesz) inne ;) Szczerze polecam, bo zumba jest dla każdego :)

*Mizia!

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rachunek sumienia - styczeń 2015

Nie będę ukrywać, rok 2014 był najgorszym i najbardziej porąbanym rokiem w moim życiu. Pomijając osobiste problemy, których namnożyło się wiele, stanęłam znów przed problemem mojej wagi i mojego wyglądu.
Nie chcę pisać, ile ważę. Nie czuję się gotowa na takie wyznania... Muszę przyznać tylko, że z 10 kg zgubionych na przełomie lat 2013/2014 (trwało to około pół roku) przytyłam jakieś 7 kg (co trwało też mniej więcej tyle, a nasiliło się w okresie, w którym zaczęłam pracować zawodowo i przestałam zwracać uwagę na jedzenie). Kiedy tyje się około 1-2 kg miesięcznie, łatwo to przeoczyć... Jednak przychodzi moment, kiedy patrzysz w lustro i myślisz "o k..., jest bardzo źle". Taki moment nastał w grudniu. Znów poczułam się jak gruba kulka, znów miałam ochotę chować się przed światem. Byłam zrozpaczona.

Uznałam, że w styczniu muszę zacząć walkę. Tak też zrobiłam. Powiedziałam sobie, że muszę w końcu wygrać z własnymi słabościami i nauczyć się inaczej żyć. Nie mogłam już patrzeć w lustro. Nie widziałam innego wyjścia. 

Ćwiczenia + dieta. Żadne cuda, po prostu racjonalny sposób dobierania pokarmów, najlepiej nieprzetworzonych, w zmniejszonych ilościach. Bardzo unikałam słodyczy i fast-foodów. Starałam się nie jeść późnymi wieczorami i w nocy. Zaliczyłam jedną konkretną wtopę... pizza przed 23.00, ale to jeden raz. Potem miałam wieeeeelkie wyrzuty sumienia.

Było ciężko. Oczywiście, jest nadal. Jednak teraz, kiedy widać efekty, motywacja rośnie jeszcze bardziej.

W styczniu udało mi się przećwiczyć 16 na 31 dni, z czego jestem nie tyle zadowolona, co wręcz dumna!

W rezultacie pozbyłam się około 3 kg (3,1-3,4)!

Z talii zeszło mi 2 cm, z brzucha (na wysokości pępka) 4 cm. Biust i biodra pozostały bez zmian.

Obym robiła tak dalej!

Plan na luty - trzymać się swoich założeń i pozbyć się przynajmniej 2 kg.

^^Miśka

Ewa Chodakowska, Skalpel

Podczas mojej przygody (która oczywiście trwa nadal i trwać będzie) z ćwiczeniami próbowałam już różnych opcji, chociaż dopiero niedawno doceniłam wartość różnicowania treningów.

Zacznę standardowo: SKALPEL.
Ewa Chodakowska to postać budząca skrajne emocje. Ja doceniam jej zaangażowanie we własną pracę i motywację, jaką niesie ludziom każdego dnia. Niezależnie od jej przesłodzenia i unikania krytyki (a może i dobrze, że na nią zlewa). Ewie zawdzięczam to, że w ogóle ruszyłam tyłek. Od tamtego czasu coś zaiskrzyło w mojej głowie, coś się zmieniło. Dobrze, bardzo dobrze, że jest teraz moda na zdrowy styl życia. Oby jak najwięcej ludzi na niej skorzystało.

Skalpel to 40-minutowy trening dla początkujących. Kiedy zaczęłam ćwiczyć, byłam na tyle początkująca, że cieszyłam się dochodząc do połowy. Potem było tylko lepiej. To dobra nauczka. Nie należy się zniechęcać, nawet jeżeli jest bardzo źle. Nauczka druga - nie należy się rozleniwiać. Po jakimś czasie zrobiłam sobie sporą przerwę od ćwiczeń i niestety szybko zobaczyłam efekty. Teraz znowu walczę i znów jestem w stanie zrobić cały trening.

Najważniejsze to nauczyć się napinać mięśnie brzucha (trzeba także odkryć, że je się ma).

Pierwsza połowa to ćwiczenia na stojąco, druga na leżąco. Chociaż nie ma tu skakania, biegania i innych szybkich czynności, to trening daje w tyłek. Po jakichś trzech razach nie mogłam już słuchać Chodakowskiej (odpowiadać na jej tekściki też nie, chociaż czasem mam ochotę do niej krzyczeć i wyklinać), więc zapuściłam sobie dobrą muzykę i robiłam swoje. Przy muzyce jest znacznie lepiej.

Aktualnie Skalpel trochę mi się znudził, ale co jakiś czas do niego wracam. Chcę też wykorzystywać pojedyncze ćwiczenia (np. na pośladki) i dodawać je do nowych treningów. 

Ważne, żeby było rozmaicie!

Nie ma rzeczy gorszej od monotonii. Czasami siedzę i mam wielką chęć poćwiczenia, ale nie wiem, co ćwiczyć, bo znane treningi mi się znudziły, więc... siedzę dalej. Porażka... Trzeba się ruszyć! Dlatego też zamierzam poszukiwać nowych treningów, szczególnie takich, podczas których można sobie potańczyć. Mam nadzieję, że będzie o czym pisać.

Czas ruszyć tyłek!

^^Miśka

środa, 28 stycznia 2015

Trochę o śniadaniach

Nawet dziecko wie, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia :) niestety jestem osobą, która często zapomina o tym posiłku albo zjada śniadanie około godziny 13.... Muszę nauczyć się tego nawyku na nowo. 
Dlaczego warto jeść śniadania:

"Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Daje energię do działań, pracy, nauki. Są tacy, którzy nie wyjdą z domu bez śniadania, ale jest też duża grupa osób którym wystarcza poranna kawa i mogą nic nie jeść do 14.00.

Często robią tak... osoby z nadwagą i otyłe – po pierwsze mają tendencje do jedzenia wieczorem dużych porcji i po prosu nie są głodne. Po drugie chcą „zaoszczędzić kalorie” na później – skoro głód odzywa się u nich w porze obiadu, liczą na to, że nie jedząc rano w sumie w ciągu dnia zjedzą mniej."
Źródło: http://www.doz.pl/czytelnia/a2367-Dlaczego_warto_jesc_sniadania

 Niestety nie działa to w ten sposób, ponieważ, jak dowodzą badania ci którzy jedzą śniadania maja mniejszy apetyt wieczorem i w sumie w ciągu całego dnia zjadają mniej. Ponadto wśród osób, którym udało się zrzucić nadwagę jedzący ten posiłek rzadziej wracają do poprzedniej wagi.

Pełnowartościowe śniadanie powinno zawierać:
1) białko:

  • twarożek,
  • chudą wędlinę,
  • jajka,
  • jogurt.
2) węglowodany - świeże warzywa lub owoce i węglowodany z pełnych ziaren:

  • pieczywo pełnoziarniste,
  • płatki owsiane,
  • musli bez dodatku cukru.

Nie wystarczy kawa z  mlekiem żeby "odhaczyć" białko w śniadaniu. Chociaż ja nie rezygnuję z kawy :D Nie zawsze jem rano "węgle" ale staram się żeby w diecie nie zabrakło białka (prawda jest taka, że bez niego nie zrzucę tych nadprogramowych kilogramów).

 Dzisiaj na śniadanie zjadłam:
jajecznicę z jednego jajka na cebulce do tego kilka plastrów ogórka i kilka pomidorków cherry :) 
Zapowiada się dość pracowity dzień, więc na obiad zadowolę się sałatką myślałam również o jednej z gotowych "zup kremów" , niestety wszystkie w składzie mają ziemniaki i cukier, czyli produkty, których staram się za wszelką cenę unikać. Morał z tego taki, że muszę sama sobie niebawem taką zupę zrobić :)

O tym jednak niebawem, teraz życzę wszystkim dobrego dnia!

*Mizia!
 


wtorek, 27 stycznia 2015

Serek z wanilią

Lubię szybkie, proste, banalne wręcz przepisy. Jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach.

Ser biały + cukier waniliowy + jogurt naturalny.

Widoczna tutaj porcja okazała się dla mnie za duża, obecnie (staram się jeść mniejsze porcje) zmniejszyłabym ilość o przynajmniej 1/3. Biały ser jest bardzo sycący.

O jogurcie już pisałam. Ser miałam swojski (w mieście mało możliwe, ale jak ktoś bardzo chce, to znajdzie). Naturalność zawsze stawiam ponad kaloryczność. Nawet jeśli nie był chudy, to jestem pewna, że był bez chemii.

No i ostatnia istotna sprawa – cukier waniliowy. Niech Was nie zmyli ta nazwa!

Ogólnodostępny produkt wcale nie jest tym, którego mam na myśli. Laska wanilii jest czarna. Zastanawialiście się, dlaczego cukier już nie? To proste – nie zawiera jej. Za to zawiera wanilinę – syntetycznie uzyskiwany aromat. Stosuje się go zarówno w przemyśle spożywczym, jak i kosmetycznym. Co istotne, może powodować podrażnienia. W dodatku jest wpisany w rejestr NIH (National Institutes of Health) niebezpiecznych związków chemicznych.

A co jest napisane na opakowaniach cukrów? Weźmy pierwszy lepszy.


To nie jest cukier waniliowy,
a WANILINOWY. Kolosalna różnica!

Jedyny cukier z prawdziwą wanilią, który znalazłam w sklepie, to ten z firmy Kotanyi, chociaż Kamis też ponoć ma takie w swojej ofercie. Są one oczywiście droższe (ok. 3 zł za sztukę), ale moim zdaniem warto.

Dlatego też prawdziwe lody waniliowe mają czarne kropeczki i inaczej smakują.


Jeszcze lepiej przygotować własny cukier z prawdziwą wanilią, ale o tym kiedy indziej.

^^Miśka

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Obiady

Przed snem przychodzę jeszcze do Was z moją obiado-kolacją. Jeden z moich ulubionych i najprostszych przepisów - warzywa na patelni razem z kurczakiem, dodałam minimalną ilość oleju, ale warzywka puściły sok, więc stąd to "świecenie" się na zdjęciu. A do picia, mój ostatni faworyt - zielona herbata z truskawką. 





Niestety spędzam jutro całe popołudnie w pracy (od 13 do 21), więc musiałam przygotować coś gotowego (żeby nie wylądować w Maku lub nie skończyć z "zupką chińską"), tu z pomocą przychodzi mi moje ostatnie odkrycie w Lidlu (podobna jest w Biedronce) - filet z makreli wędzony na gorąco. Po pierwsze cena - w granicach 4zł za opakowanie. Po drugie - mięsko jest naprawdę pyszne, mięciutkie, dobrze przyprawione. Po trzecie - mało ości.
Oczywiście mam świadomość, że to makrela, więc nie będzie droga, ale jestem dość wybredna jeśli chodzi o ryby. A ta trafia dokładnie w mój gust :). Szukajcie na półkach czegoś takiego:

 Warto wspomnieć o składzie:  filety z makreli wędzone na gorąco, sól, zioła prowansalskie, marchew suszona, papryka suszona.
Ani słowa o cukrze!

Jest na tyle sycąca, że na pewno wystarczy mi jako obiad :) . Na deser jogurt naturalny ze stewią i cynamonem lub konfiturą i więcej do szczęścia nie trzeba! :) No może weekendu ;) 



#Mizia


Jogurt z dodatkami

Coś dobrego na szczyt lenistwa. Jogurt naturalny + 1,5 łyżeczki konfitury malinowej. Mniaaam. Od jakichś dwóch lat nie jadam jogurtów smakowych. Mają one mnóstwo niepotrzebnych składników (w tym przede wszystkim cukier). Te czerwone barwione są koszenilą (jak zresztą większość przetworzonych produktów w tym kolorze), inaczej zwaną kwasem karminowym, która pozyskiwana jest z suszonych
i zmielonych robali.
W sumie lepsze to, niż kolory z laboratorium, ale jednak wolę szukać alternatywy.

Jogurt naturalny wybieram bez dodatku mleka w proszku. Wśród produktów dostępnych w sklepach znajdują się te dwa, które zdecydowanie polecam (w składzie jedynie mleko i bakterie).


Wiadomo, że najlepiej byłoby mieć konfiturę robioną samemu. Ja niestety nie mam ani odpowiednich owoców w ogrodzie, ani czasu na takie rzeczy. Wybrałam niskosłodzoną konfiturę z malin z Łowicza. Sporządzono ją z 60 g owoców na 100 g produktu. Łączna zawartość cukru 40 g na 100 g produktu. Będę szukać czegoś o lepszym składzie, ale nie jest źle (porównując do zwykłego dżemu), a biorąc pod uwagę fakt, że użyłam jedynie 1,5 łyżeczki, można wybaczyć sobie cukry w niej zawarte.


Źródło wykresu: http://www.tabele-kalorii.pl/wykresy/konfitura-z-malin-niskoslodzona-lowicz.png

Edit: znalazłam lepszą! Herbapol!

Łowicz, składniki: maliny, cukier, substancja żelująca - pektyna, substancja zagęszczająca - guma guar, regulatory kwasowości - kwas cytrynowy, cytrynian trisodowy, przeciwutleniacz - kwas askorbinowy.

Herbapol: maliny (odmiana polka), cukier, woda, substancja żelująca: pektyny, regulator kwasowości: kwas cytrynowy.
Owoców tyle, co w Łowiczu (60 g/100 i 43 g cukru).

Jeszcze zdrowszą alternatywą jest połączenie jogurtu naturalnego z owocami. U mnie ostatnio połowa banana (mało dojrzałego, bo takie mają niższy indeks glikemiczny [o tym jeszcze będę pisała]) i połówka pomarańczy. Fajnie równoważą się smakowo.

^^Miśka

Kilka słów o "głodzeniu się" i "niegłodzeniu się"

Nie znam się na liczeniu kalorii, nigdy tego nie robiłam i w najbliższym czasie raczej nie zacznę, bardziej zależy mi na świadomym jedzeniu, oczywiście nie uważam, że liczenie kalorii jest czymś złym. Każdy ma swój sposób, najważniejsze, żeby nam smakowało i żebyśmy nie chodzili głodni! Bo głodzenie się to nie jest żadne rozwiązanie. Dlaczego?

„Głodzenie się to jeden z najstarszych i najprostszych sposobów odchudzania się. Głodówki są też metodą oczyszczania organizmu z toksyn i szkodliwych produktów przemiany materii. Niestety, długotrwałe głodzenie się może być niebezpieczne dla organizmu i prowadzić do szeregu niepożądanych dolegliwości, jak: zawroty głowy, nudności, osłabienie, permanentne zmęczenie czy bóle brzucha. Coraz częściej młode osoby, szczególnie nastolatki, głodzą się, gdyż chcą wyglądać jak modelki i gwiazdy show biznesu. Tymczasem nieprzemyślane głodówki mogą przyczynić się do rozwoju zaburzeń odżywania się.”

Co więcej:

„Drastyczne ograniczenie spożywanych pokarmów daje tylko pseudo-pozytywne efekty. Owszem, po jakimś czasie zmniejsza się obwód w niektórych partiach ciała i spada masa ciała, ale da się zaobserwować też wiele skutków ubocznych radykalnych diet, jak osłabienie, brak siły, chroniczne zmęczenie, apatia, drażliwość, zawroty głowy, omdlenia, bóle brzucha. Dolegliwości somatyczne stanowią sygnały ze strony ciała, że nie dzieje się z nim najlepiej, że kurczą się rezerwy energetyczne, że trzeba zacząć zdrowo się odżywiać. Tymczasem osoby zachęcone efektami odchudzającymi kontynuują głodówki, ignorują niepokojące objawy, skazując się na stopniową degradację organizmu. Spadek masy ciała w dużej mierzy wynika z redukcji wody w organizmie i z utraty tkanki mięśniowej. Tak naprawdę „pokłady tłuszczu” nie zostają naruszone, gdyż w sytuacjach nagłego spadku wagi organizm spowalnia procesy metaboliczne.
Mechanizmem obronnym organizmu staje się zwolnienie przemiany materii i ochrona nagromadzonych zapasów tłuszczu. Organizm jest mądry i potrafi zabezpieczyć się na „czarną godzinę” tak, jakby wychodził z założenia, że lepiej mieć trochę energii w postaci tłuszczyku w sytuacjach krytycznych, wymagających wykorzystania znacznych zasobów energetycznych.”



Tyle teorii.

Jestem zwolenniczką, jedzenia ŚWIADOMEGO tj. łączenia wartości odżywczych w sposób przemyślany i rozsądny. Wtedy nie musimy opierać się na tabeli kalorii, nasz organizm nie musi walczyć, jesteśmy pełni energii i dieta staje się przyjemniejsza :) 
Niestety nie ma jednej skutecznej diety dla wszystkich, każdy, kto chce stracić kilogramowy nadbagaż musi sam poznać na tyle swój organizm, żeby dowiedzieć się, co powoduje spadki, co wzrosty. Czego unikać, a na co można sobie pozwolić. 

U mnie dzisiaj białkowe śniadanie .
Bułka otrębowa (przepis zaczerpnięty z diety proteinowej, bo przecież chodzi o to żeby inspirować się i mieć otwarty umysł. Nawet jeśli jesteśmy przeciwni tej diecie to przecież nie znaczy, że nie można "ukraść" jakiejś choćby małej części). 

Przepis na bułkę otrębową:

2 łyżki otrębów owsianych
1 łyżka otrębów pszennych
1 jajko 
1 łyżka jogurtu naturalnego (próbowałam ze śmietaną, z maślanką, nawet z mlekiem - ze wszystkim wychodzi :) )
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia lub sody
przyprawy (sól, papryka słodka, oregano,  co kto lubi)

Wszystko mieszamy w małej miseczce szklanej. Wkładamy do kuchenki mikrofalowej na niecałe 4 minuty - z doświadczenia wiem, ze wystarcza 3,5. 

Bułkę można jeść ze wszystkim :) myślę, że nawet z dżemem by dobrze smakowała (o ile nie przyprawimy jej ziołami, chociaż są różne gusta ;) )

Wracając do mojego śniadania, bułkę posmarowałam twarożkiem, dałam kilka plastrów wędzonego kurczaka. Do tego pomidorki koktajlowe i kakao. Śniadanie mistrzów :) 


Żeby nie być gołosłownym oto moje śniadanko:



Mz