piątek, 6 lutego 2015

Nie chce mi się?

Siedziałam dzisiaj zniechęcona do jakiegokolwiek działania. Pomyślałam, że nie podniosę tyłka, nie dam rady. Ogarnęła mnie stagnacja. Co robić? Jak walczyć z poczuciem niechęci i niemocy? Z tym paskudnym rozleniwieniem?

Dziś na pomoc przyszedł mi nowy post znajomej, z bloga http://grubaskawmalymmiescie.blog.pl. Kala osiągnęła coś niesamowitego, schudła ponad 40 kg. Co najlepsze, nadal walczy o swoją figurę i motywuje swoim działaniem innych. Czasem warto poszukać motywacji na zewnątrz.

W pełni zgadzam się z tym, co napisała. NIE MA, ŻE BOLI! Zacytuję fragment, który trafił wprost do mego serca:
Nie masz wystarczająco silnej wolni? Inni zniechęcają Cię do działania? Przepraszam Cię bardzo, ale ponoć chcesz coś zmienić, tak? Ponoć chcesz poczuć się lepiej we własnym ciele, chcesz być szczęśliwym?  Tak więc weź się w garść i przestań chrzanić głupoty. Chcieć to móc. I koniec. Nie ma innej rady, nie ma innego wytłumaczenia. Albo walczysz albo nie. Albo gonisz za marzeniami albo czekasz na cud. Upadasz, podnosisz się, upadasz, podnosisz i wygrywasz. Proste.
(http://grubaskawmalymmiescie.blog.pl/koza-myslala-i-zdechla-czyli-kilka-slow-na-tematy-motywacji/)

Takim to sposobem podniosłam swój tyłek i zaczęłam ćwiczyć. Inaczej się nie da! Nie lubisz ćwiczyć? To się do tego zmuś. Nie lubisz konkretnych ćwiczeń, które wykonujesz? To znajdź inne! Jest ich mnóstwo!

Wcale nie będzie łatwo. Niekoniecznie będzie przyjemnie. ALE efekty są tego wszystkiego warte. Oprócz wielkiej satysfakcji pojawia się duma, kiedy ubywa kilogramów i centymetrów.

Podobnie jak Grubaska z małego miasta, ja też mam paskudną przemianę materii, też muszę się bardzo pilnować. To trudne, szczególnie kiedy się zaczyna walkę. Potem jest trochę łatwiej, ale NIGDY nie wolno odpuszczać.

To co? Nie od jutra, nie od nowego tygodnia. Zmieniamy się od dziś!

^^Miśka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz